Był bratem dla ludzi
Urodził się 1 sierpnia 1935 r. w Duczyminie k. Przasnysza jako Stanisław, syn Józefy z Bugajów i Antoniego Kowalczyków. Ukończył Małe Seminarium XX. Marianów w Warszawie, a następnie wstąpił do nowicjatu oo. dominikanów w Poznaniu. W 1952 r. złożył śluby zakonne i odtąd był Honoriuszem. Następnie podjął studia w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym w Krakowie. W 1961 r. otrzymał święcenia kapłańskie. W 1970/71 przebywał we Francji i w Rzymie, aby następnie powrócić do Poznania.
Duszpasterz
W latach 1972/73 był katechetą w Tarnobrzegu, a w 1973/74 prowadził duszpasterstwo młodzieży szkół średnich w Krakowie pod nazwą Przystań, która stała się "Żywym Kościołem", wspólnotą próbującą żyć Ewangelią i szukać swojej drogi do Boga". Po roku przyjechał do Poznania i przejął funkcję głównego duszpasterza akademickiego w kościele oo. Dominikanów. Niezwykle dynamiczny i pełen pomysłów szybko skupił wokół siebie młodzież. Oferował jej przede wszystkim liturgię (codzienne siódemki - na dobrze przeżyty dzień oraz niedzielne dziewiątki - na jaśniej przeżyty tydzień), słowo o Bogu i posługę spowiedzi. Prowadził Krąg Biblijny i organizował rekolekcje (na mądrzejszy rok). Zapraszał na Modlitwy wieczorne i Tygodnie refleksji religijnej, a także Wieczory przy świecach z muzyką i poezją. Na Konferencjach czwartkowych dyskutowano nad miejscem Kościoła we współczesnym świecie, prawami człowieka oraz deklamowano dzieje narodowe. O. Honoriusz inspirował rozważania nad "ważnymi tematami życia" oraz medytacje nad samowychowywaniem i sposobami dźwigania "trudu istnienia". Proponował duszpasterski program "przerzeźbienia dusz i serc" w "bycie podobne Bogu". (...)
W 1978 r. zainicjował wydawanie "Przystani", pisma redagowanego przez wspólnotę duszpasterską. "Przystań" była w istocie pismem "podziemnym", mówiącym otwarcie o sprawach wiary, życia religijnego oraz problemach społecznych i narodowych. Honoriusz był nie tylko kapłanem, ale wrażliwym i otwartym na polskie sprawy obywatelem. Inspirował konferencje historyczne, a następnie publikował teksty "tropiące nasze dzieje narodowe", dla których oficjalne pisma były zamknięte. Piórem publicysty i poety (pisał pod pseudonimami: Artur Wiwlas, Artur W., A.W.) oraz słowem kaznodziejskim walczył z historycznym fałszem oraz zakłamaniem polskiego życia publicznego. Miał ambicje przyczyniania się do zapisywania białych plam w historii najnowszej. Pomagał także w formułowaniu odpowiedzi na pytanie: "Jak być dla przeszłości".
Program pogłębiania kultury religijnej (Tygodnie kultury chrześcijańskiej, Spotkania) wiązał z kształtowaniem postaw etycznych i obywatelskich, wskazujących na ich wyznaczniki: "Żeby być patriotą, kochać Ojczyznę - nie wystarczy w Polsce się urodzić, skończyć studia, być magistrem - trzeba szanować godność ludzką, być człowiekiem i Polakiem" . Jako główne cele pracy duszpasterskiej wyznaczył sobie pobudzanie myślenia, wrażliwości i inicjatywy. Bierność w życiu religijnym, w myśleniu o sprawach ojczyzny uważał za ciężką przewinę, za poddawanie się zniewoleniu i akceptacji życia w nieprawdzie. W wierszu z 1979 r. pisał:
"Nie bójcie się przyjaciół,
- bo mogą was tylko zdradzić,
Nie bójcie sie wrogów,
- bo mogą was tylko zabić,
Bójcie się ludzi
obojętnych
wprawdzie nie zdradzają,
ani nie zabijają,
ale za ich milczącą zgodą
dokonuje się
- zabójstwo
i zdrada".
Na łamach "Przystani" pisano otwarcie o dylematach moralnych życia w systemie kłamstw i pogardy. Pismo stało się forum wolnej myśli i poszukiwań. Na jego łamach próbowano formułować wskazania: "Jak żyć prawdą", "Jak dosięgnąć elementarnych wartości życia".
Kapłan "Solidarności"
O. Honoriusz miał wewnętrzne poczucie wolności i niezależności:
"Nie wierzę systemom, które ograniczają mój wzrok, wiarę, zdolność bycia sobą. Płaski teren, przez który przejechał walec, wyrównał myśli, wdusił życie, gdzieś tam spychając to, co kryje w sobie wolność. [...] W imię czego mam się wyrzec pełniejszego istnienia?"
Za swój kapłański obowiązek uważał włączenie się w nurt walki przeciwko zniewoleniu narodu. Z radością przyjął narodziny "Solidarności", jako koniec "czasu hipokryzji i zakłamania". Od pierwszych dni czynnie wspierał strajk stoczniowców Wybrzeża. Jego podpis widnieje pod Listem intelektualistów poznańskich z 22 sierpnia 1980 r. do Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego w Gdańsku i Szczecinie oraz do wszystkich strajkujących robotników polskich. W artykule Być obecnym dziś nawoływał do wykorzystania daru wolności, "czasu, który domaga się wyobraźni w myśleniu". Chciał, aby był to czas budowania przez miłość i wzajemne zrozumienie:
Zakreślał dla duszpasterstwa nowe zadania: dawać siebie i swoją aktywność, odpowiadając na wyzwanie czasu. "Postawa pasywnej akceptacji jest u nas nie do przyjęcia" - stwierdzał, formułując motto "Przystani":
"Nie wystawiaj siebie na zarzut Chrystusa, że zakopałeś talent" - ostrzegał i zwracał się do studentów, aby za wskazaniem Papieża odważyli się "iść w kierunku, jakim dotąd jeszcze nie poszliśmy". Towarzyszył studentom w ich walce strajkowej o legalizację Niezależnego Zrzeszenia Studentów (luty 1981) oraz autonomię uczelni (jesień 1981), jednocześnie otwierając łamy "Przystani" do dyskusji nad kierunkami ruchu studenckiego. Profesorom przypominał, że ich zadaniem jest nie tylko uczenie, lecz kształtowanie człowieka. Nauczycieli przekonywał, że czas "Solidarności" daje im szansę realizowania obowiązku kształcenia i wychowywania młodzieży w duchu polskiej tradycji narodowej.
Okres wolności 1980/81 r. otworzył możliwość "tropienia naszych dziejów". Honoriusza frapowały zwłaszcza dzieje najnowsze i mające odniesienia do "dzisiaj". Tak naprawdę pasjonowała do współczesność, czyli "przeszłość tylko cokolwiek bliżej". Miał wizję odkłamania "przerażającej epoki pozorów i zaprogramowanych przemilczeń". Na łamach "Przystani" analizowano, np. dramat Powstania Warszawskiego, wydarzenia poznańskie w roku 1956, powojenne dzieje Kościoła.
Brat dla ludzi
Wprowadzenie stanu wojennego było dla niego prawdziwym ciosem. Już 13 grudnia 1981 r. wraz z o. Tomasze Alexiewiczem skupili wokół klasztoru ludzi dobrej woli dla niesienia pomocy internowanym i ich rodzinom. Zbierali dokumenty represji, organizowali msze św. za ojczyznę. Dnia 18 lutego 1982 r., w czasie nabożeństwa w intencji zdymisjonowanych w stanie wojennym rektorów uczelni poznańskich, o. Honoriusz odważnie mówił:
Stan wojenny stał się czasem nowych doświadczeń solidarności międzyludzkiej i formowania więzów wspólnotowych. O. Honoriusz stał się ich spoiwem. Tu, u dominikanów odbywały się uroczystości w rocznice wydarzeń narodowych. Tu wygłaszano odczyty i wykłady, śpiewano pieśni patriotyczne. W rocznice wydarzeń 1956 r. Honoriusz wygłosił płomienną homilię, w której wzywał: "Nie bójcie się, tylko wierzcie. Te krzyże [Pomnika] symbolizują naszą nadzieję w Chrystusie". U dominikanów odbywały się niezależne absolutoria biologów i polonistów oraz spotkania z rolnikami i robotnikami. Honoriusz utwierdzał Cegielszczaków w przeświadczeniu o słuszności walki i zachęcał do wytrwania. Był przyjacielem poznańskich rolników. Zebrał ich we wspólnocie i pomagał wytyczać cele, zachęcał do pomocy rodzinom internowanych. Skupiał wokół siebie ludzi walczącego podziemia, szanował ich i obdarzał przyjaźnią wielu. Także tych, którzy stali z dala od Kościoła. Chciał być "bratem dla ludzi i dobrym pasterzem, który daje życie za owce swoje". Gdy odszedł, studenci nazwali go w swoim podziemnym piśmie: "Nieustraszonym obrońcą i pocieszycielem represjonowanych, wychowawcą i przewodnikiem duchowym".